Islandzki road trip
Udało się! Islandia od zawsze była wysoko na mojej liście podróżniczej. I wreszcie śmiało mogę powiedzieć: „been there – done that”.
Co prawda od naszego powrotu z krainy lodu i ognia minęło już trochę czasu, jednak planowanie ślubu pochłonęło większość mojego wolnego czasu. Nie byłam więc w stanie napisać niczego konstruktywnego, ani nawet przejrzeć zdjęć… Napstrykałam ich tysiące – najwyższy czas się nimi podzielić! A że faktycznie trochę tego jest, to każdą atrakcję będę wrzucać systematycznie w osobne posty. Stay Tuned!
Na początek kilka bardzo ogólnych informacji – może coś ci się przyda!
Położona w północnej części oceanu Atlantyckiego Islandia, to most pomiędzy dwoma kontynentami. Przepiękna kraina kontrastów, w której ogień i lód współgrają ze sobą. Raj dla ludzi kochających naturę i szukających przygód. Nic więc dziwnego, że z roku na rok wyspa przyciąga jak magnes coraz to większą liczbę turystów. W szczycie sezonu jest tam 3 razy więcej turystów niż Islandia ma mieszkańców. Południe wyspy jest zdecydowanie bardziej oblegane niż północ, z racji tego, że jest tam podobno większa ilość „topowych” atrakcji. Dlatego decydując się na objazdówkę, trzeba być tego świadomym, a samochód, noclegi i ewentualne wycieczki z przewodnikiem należy rezerwować z dużym wyprzedzeniem czasu. Ale spokojnie, na Islandii jest wciąż pełno trudno dostępnych miejsc, bez cienia turystów, w których można z szacunkiem dla dzikiej przyrody, kontemplować w ciszy i spokoju. I oby zostało tak jak najdłużej!
Nie bez powodu na naszą pierwszą podróż do Islandii, wybraliśmy się latem – w połowie lipca. Panują tam wtedy najlepsze warunki pogodowe. Jest najcieplej, a słońce praktycznie nie zachodzi, dzięki czemu ma się więcej czasu na zwiedzanie. Warunki drogowe też są nieporównywalnie lepsze. Latem praktycznie wszystkie drogi są otwarte (szczególnie te, prowadzące do środka wyspy). Dla nas to miało ogromne znaczenie.
Bezpośrednia podróż z Kopenhagi trwała nieco ponad 3 godziny. Przy braku chmur, Islandię można zacząć podziwiać już w samolocie!
Na lotnisku w Keflavik polecam zrobić pierwsze zakupy – alkohol w duty free! Islandczycy piją – i to nawet bardzo dużo ;). Z tego też pewnie powodu, alkohol nie jest łatwo dostępny. Można go kupić tylko w specjalnie do tego przeznaczonych miejscach – Vinbudin. Są one często otwarte tylko kilka godzin w ciągu dnia i chyba nie muszę wspominać, że ceny są bardzo wysokie! Po zakupach udaliśmy się na spotkanie z chłopakami z ICEPOL, od których mieliśmy wynajęty samochód terenowy na 16 dni naszej wyprawy.
Firmę ICEPOL mogę polecić z czystym sumieniem! Bezproblemowy i szybki kontakt – w razie gdyby stało się coś nieprzewidywalnego (jak w naszym przypadku ;)), dojadą i naprawią auto na miejscu. Innej parze pomogli nawet przeprawić się przez rzekę! Co najważniejsze – mają najniższe ceny! Żadnej biurokracji, żadnego depozytu – płacisz i jedziesz! Auta może nie są najnowsze, ale wiedzą jak przetrwać w islandzkich warunkach. Nasze Mitsubishi Pajero spisało się świetnie i było dla nas idealnym transportem i domem w jednym! A ktoś, kto wymyślił włożenie materacy zamiast tylnej kanapy, powinien dostać nagrodę. Dla nas to była zdecydowanie bardziej komfortowa opcja, niż rozkładanie się dzień w dzień z namiotem. Poza tym – wygodniej, cieplej, ciszej i szybciej – budzisz się i jedziesz dalej.
Pogadaliśmy trochę z chłopakami, zrobiliśmy szybkie zakupy. Ruszajmy więc!
Islandia posiada jedną, główną drogę. Trasa nr. 1, to malownicza obwodnica o długości 1332 km. Przejechanie jej bez przystanków zajmuje niecałe 16 godzin, ale chyba nie o to chodzi ;). Na zwiedzenie całej wyspy latem, należy przeznaczyć co najmniej tydzień. Wzdłuż obwodnicy usytuowanych jest wiele głównych atrakcji turystycznych, które na pewno warto odhaczyć na swojej mapie, ale moim zdaniem, najważniejsze to pozostać elastycznym i nie trzymać się na siłę z góry ustalonego planu! I tak będziesz chciał zatrzymywać się co chwilę, aby porobić zdjęcia.
Warunki pogodowe na Islandii są nieprzewidywalne i zmieniają się dosyć często. Z powodu np. opadów deszczu lub silnych wiatrów, część tras może zostać zamknięta. Warto więc sprawdzać prognozę pogody i stan dróg. My korzystaliśmy z www.road.is. Gdziekolwiek się nie znajdziesz, zachowaj ostrożność i uważaj na OWCE! Jak coś może cię zabić na drodze to właśnie one ;).
Podobnie jak pogoda, krajobraz na trasie zmienia się non stop. Początek trasy (od Reykjaviku) nie jest zbyt ciekawy, szczególnie jeżeli ktoś przemierzył już Norwegię. Im dalej w dzicz tym lepiej – z każdym zakrętem ukazują się coraz to piękniejsze miejsca. Warto więc poświecić czas, kawałek zjechać i odkryć coś nowego. Pamiętając o tym, że jazda off-road jest zabroniona!
Dla nas zdecydowanie najpiękniejsze zakątki wyspy znajdowały się kawałek od głównej trasy.